JK Political Fiction: 1. Korwin i porwanie
Korwin i Porwanie
Dawno, dawno temu w odległym kraju w odległej stolicy
Korwin w koszmarach śnił się we dnie i w nocy – mimo pomocy
Mediów usilnych, skręconych sondaży – że tyle mocy
Ma w posiadaniu; głosów wyborców – posłom chciwym – wiele
Że jak go zniknąć -
myśleli – by duchem nie straszył i w ciele;
Z martwych nie powstał przypadkiem ani go w historii świata
Nie było wcale. Bronek
na krześle staje i powiada
- jak to miał w zwyczaju, że
polowania i inne pierdoły,
aż Donald mu przerwał, wstał na krzesło, a nie był wesoły
- Panowie rzecz trudna – rzekł srogo – trzeba rzucić nam
kasę
Swoją, bośmy wszystko w Polsce skradli. – Jeszcze można masę
Kasiory brać! –
krzykną Siokorski - Gdy ścięty każdy
lasek
Mamy w państwie pustynię, że hej! Sprzedajmy Niemcom piasek!
- Wiemy, że skąpy najbardziej spośród nas tu jesteś wszystkich
I jakbyś tylko mógł, by nie stracić, sprzedałbyś swych
bliskich…
- Dziś promocja! –
rzekł Siokorski - Oddam rodzinę w
pakiecie!
Wszak niezbyt
używana - dodał - Tak dobrze o tym wiecie!
- Nie trzeba nam z tym afer, ni innych problemów z kamery
Ukrytej; pod stołami
wrzuconej przez kamerdynery.
- Lecz co to za plany? – rzecze Żona Adamowa – Schować
Się może w domu powinnam, nim mógłby już wystartować?
- Spokojnie marionetko – Donald powie – bezpiecznie będzie.
Jak to Bronek mówi „Zgoda
na zło, to i pokój wszędzie” .
- Na cóż tyle potrzeba szmalu? Aż przechodzą mnie ciarki,
że mógłbym na Korwina (tfu!), oddać swe cenne zegarki!-
że mógłbym na Korwina (tfu!), oddać swe cenne zegarki!-
- zakrzyknął tak
poseł pospolity, co przewidywanie
Zawoził do piekieł. – Wszystko tanie! O tak prostym planie
Żaden z Was nie pomyślał! – krzyknął Donald przejęty. Draństwo
- mruknęli posłowie, bo każdy wie, że co słowo, kłamstwo
Pada z ust lidera. – Zrobimy małą czarną dziurę tam!
Zderzasz hadronów tanio kupimy od ruskich i nasz plan
Może udać się! Nie obiecuję… jak pomysł mi zrodzi
aię, tak jakoś coś obiecam w ten… to na odwrót wychodzi
- rzekł Donald. Co lider rzekł w tych słowach raz szczerych nieśmiało
Dzięki morzu dolarów skradzionych przed czasy, się
stało.
Piasek pustynny podrożał, zaraz nie było go wcale.
Rząd tłumaczył : Idziemy za Biblią. Budujmy na skale!
Borowcy – cap! - Korwina
porwali, rzucili w piwnice.
Ten wyszedł cały - bo znał się na aerodynamice -
Z upadku i na nogi stanął, gotów walczyć z systemem.
Zobaczył tylko ciemność, choć wszystko przenikał spojrzeniem,
nikt z nim nie stanął walczyć. Myślał: nie będę walczyć z cieniem.
nikt z nim nie stanął walczyć. Myślał: nie będę walczyć z cieniem.
Na raz błysło buchnęło i wszystko dookoła stanęło
W świetle rozmaitym. Kilka chwil tam nawet nie minęło
Kiedy w błyskach i zgrzytach, zdradziecko zniknięto Korwina.
Nie pito – dopóki i jego przyjaciół zniknięto – wina
drogiego, na znak zwycięstwa bo kasy im było mało.
I to był jedyny plan rządowy, względem obywatela
Co można o nim rzec,
że się im go wykonać udało;
„Czasoprzestrzenna cela”.
I błądzi Korwin dzielny,
pośród żyć i czasów tak wielu
By powrócić do swej ojczyzny, bo jedno ma na celu:
Zniszczyć system.
(Wszelkie podobieństwa do osób i miejsc są przypadkowe)
Komentarze
Prześlij komentarz