Jak facet kupuje buty
Zakupy to rzecz trudna i wymagająca poświęceń. Czy faceci mogą mieć z tym problem?
Generalnie nie, jeżeli nie muszą się liczyć ze zdaniem innych - to znaczy wszelkich kobiet. Wtedy działa prosty kod. Podoba się = kupuję. Nie potrzeba do tego przejść całego miasta by odwiedzić wszelkie sklepy a w większości z nich tylko po to by pooglądać rzeczy na które nas nie stać.
Byłem nie dawno na kupnie butów. Dowiedziałem się, że pod Krakowem jest fajny supermarket w którym są same promocje. Jazda 40 min od centrum ale myślę ok, poświęcę się. Dojechałem na to odludzie, gdzie jest supermarket obwodnica i las. Generalnie nie ciekawa lokacja. Parking pełen samochodów ale brak na nim ludzi i cisza. Jeżeli byliście chociaż raz w Galerii Krakowskiej, wiecie co mam na myśli mówiąc cisza w supermarkecie. W środku ludzi nie wiele. Czułem się jak w jakimś zakazanym labolatorium albo równoległym świecie. Sklepy takie takie same. Budynek na planie prostokąta ale uwierzcie, widziałem ludzi którzy dzwonili bo nie wiedzieli gdzie są. Ok, wróćmy do kupowania butów. Chciałem buty sportowe, do zwykłego łażenia po mieście. Spodobały mi się wcześniej Nike, więc tam uderzyłem od razu.
Muszę się przyznać, że astronomiczne promocje mimo wszystko to dla mojego portfela nie były. Myślę, jednak, że może coś się znajdzie. W sklepie Nike, nikt nawet na mnie nie spojrzał, wybór był średni i w większości buty były białe. Szukałem szarych lub czarnych - bo mojej dziewczynie białe się nie podobają. Takie kolory jednak chyba trudno wyprodukować bo były droższe o kilkaset złotych. Poszedłem do Adidasa. Odniosłem wrażenie, że takie same buty widziałem na targu za 40 zł a nie za 300zł i więcej. Cóż, nie znam się! Może faktycznie są dobre a tylko ja wyczuwam drogą metkę i badziew zrobiony przez dzieci w chinach. Sklep reebok miał taki mały wybór, że stanąłem przed ścianą i wyszedłem. No sklepy mi się skończyły. Nie po to się jednak tułałem przez całe miasto, żeby po półgodziny wyjść ze tego przybytku drogich promocyjnych cen. Postanowiłem się przejść. Pojawił się mi w oddali sklep Pumy. Generalnie nie chciało mi się już nigdzie patrzeć, ale stwierdziłem ok. Może warto.
Okazało się, że trafiłem w dziesiątkę. No może prawie. Pani z obsługi zaraz pojawiła się kocim skokiem obok mnie jak jakiś anioł stróż. Mówię, takie takie buty potrzebuję. Dla mnie ważne okazało się to, że jakoś nie przeszkadzało jej, że chcę coś taniej niż 200zł, co przeważnie kwitowane jest prześmiewczym wyrazem twarzy. Miałem więc, but za 160 zł który mi się podobał. Udało mi się ją jednak zaskoczyć. Wybrałem buty, chcę płacić i wyjść. Przyszedłem po buty, jak już mam, po co mam jeszcze błąkać się po sklepie?
W supermarkecie byłem mniej niż godzinę. Da się? Da się. Nie trzeba łazić cały dzień i wrócić do pierwszego sklepu.
Buty lekkie fajne ale niestety obcierają mi pięty. Przeważnie mam z tym problem więc daję im szanse jeszcze, na zwrot mam przecież 14 dni. Buty przecenione z 300 zł a i tak nie doskonałe. Opłacało się kupować? Czas pokaże. Pięty muszą się najpierw zagoić.
Czytaj również: Problem ze wstawaniem - jak to zmienić?
Komentarze
Prześlij komentarz