Nacjonalizacja szarych komórek
Zwalczanie zamachów, zamachem na wolność, może się łatwo spodobać. Co jednak ma z tym wspólnego NFZ?
Szybki krok w stronę zwiększenia kontroli nad właścicielami telefonów komórkowych zaskoczył wszystkich. Kilka kolejnych zamachów terrorystycznych legitymuje rząd PIS do stworzenia kolejnej ustawy. W porozumieniu z Ministerstwem Cyfryzacji, Ministerstwem Finansów oraz spółkami skarbu państwa, rząd Beaty Szydło nacjonalizuje wszystkich dostawców sieci komórkowych i tworzy Telefoniczny Fundusz Tymczasowy. Instytucja ma istnieć dwa lata.
Ludzie wychodzą na ulicę - kwota 100zł zabierana z pensji pracownika na tzw. TFuT jest nie do przyjęcia. Osoby bez pracy muszą płacić dwa razy więcej. Każdemu przysługuje tyle samo minut, sms-ów i dostępu do Internetu w bardzo ograniczonym zakresie.TFuT szybko staje się znienawidzoną, zbiurokratyzowaną instytucją.
Rząd oferuje plan naprawszy. W zależności od zarobków można otrzymać specjalne bony na dodatkowe sms-y i Internet. To tylko rozgrzewa nastroje społeczne i wprowadza kolejną wojnę polsko-polską. Dzięki olbrzymiej kontroli urząd skarbowy monitoruje obywateli pod kątem lewych zarobków i opłaty abonamentu.
Dwa lata mijają pod znakiem protestów i olbrzymiej inwigilacji. PIS jednak cieszy się solidnym poparciem elektoratu czerpiącego z olbrzymich przywilejów socjalnych stworzonych w kolejnych latach, takich jak: Samochód+, Paliwo+, Kredyt+, Dom+, Ubrania+, Telefon+, Laptop+ i wiele innych. Następuje silna polaryzacja polskiej sceny politycznej oraz gospodarczej. Zwiększone wydatki socjalne odbijają się w kolejnych ukrytych i kuriozalnych podatkach, jak podatek od powietrza, od laptopa, od konta w portalu społecznościowym czy podatek od psa. Podatek od kota szybko usunięto z zapisów ustawy. Rząd ani myśli rezygnować z władzy jaką daje jej TFuT. Zmienia tylko nazwę na Narodowy Fundusz Kontaktu.
Ten scenariusz wydaje się mocno nie realistyczny. Dla wielu zapewne przesadzony. To jednak tylko kalka historii o służbie zdrowia. Wystarczy przełożyć specyfikę NFZ na inną branżę, by zobaczyć jak absurdalny jest to pomysł. Czy jesteśmy sobie wstanie wyobrazić właśnie świat w którym, istnieje tylko jeden usługodawca telefoniczny, bez możliwości wyboru idealnego dla nas pakietu lub formy abonamentu? Raczej nie. Dużo łatwiej idzie nam to w przypadku służby zdrowia.
Już słyszę argumenty, że wielu nie stać na przykład na skomplikowane operacje za które musieliby zapłacić z własnej kieszeni przy braku NFZ. Chodzi jednak o to, że ubezpieczenie zdrowotnie nie jest złym pomysłem, tylko jego wykonanie w postaci państwowej i postkomunistycznej jaką obecnie jest NFZ. To jest właśnie ten brak możliwości wybrania odpowiedniego dla nas abonamentu. Brak wolności.
W przypadku możliwości wyboru ubezpieczyciela ceny usług spadają a ich jakość wzrasta podczas walki o klienta. Każdy kto musiał prywatnie skorzystać z usług lekarza, wie o czym mówię - nie trzeba wtedy wstawać o 5 rano, by stanąć w kolejce. Tak samo, może być w służbie zdrowia. Gdy na rynku będzie istnieć kilkanaście firm, spośród których pacjent będzie mógł wybrać najlepszą dla siebie wreszcie będziemy mieć dobrą opiekę zdrowotną i oraz wolność, której wielu się boi.
Strach to dobre słowo. Dodałbym jeszcze tendencję do narzekania. NFZ istnieje nie dlatego, że mimo swoich wad jest całkiem ok, tylko dlatego, że zwalnia z odpowiedzialności. W przypadku, gdy każdy musiałby zdecydować się pakiet zdrowotny, który będzie potrzebować, jednocześnie musiałby się zobowiązać do dbania o swój stan zdrowia i odpowiadania za głupie postępowanie. Państwowa opieka zdrowotna, to coś w rodzaju linki, która pozwala niektórym na szarganie swoim zdrowiem na wysoko zawieszonej poprzeczce życia, bo gdy stracimy równowagę w dużym stopniu pomoże nam wrócić na właściwy tor, lub złagodzi skutki upadku.
Gdyby jednak każdy miałby w pamięci rodzaj swojego ubezpieczenia - przypuśćmy standardowy, obejmujący zwykłe choroby oraz urazy, jak złamania - musiałby się mocno zastanowić na przykład nad rodzajem swoich uzależnień lub nawyków. Palenie mogłoby być mocno ryzykownym hobby, bo w przypadku raka mogłoby się okazać, że nasz abonament zdrowotny tego nie obejmuje.
Polska służba zdrowia wymaga naprawy, lecz leczenia bardziej wymagają sami Polacy. Jak leczy się ze strachu przed odpowiedzialnością?
Komentarze
Prześlij komentarz